Opinie
Captain Edward Continues Recenzja (PC)

Nic nie mówi o przygodowej awanturze tak, jak podróżujący w czasie korsarz, który hasa z półautomatycznym karabinem szturmowym i niezachwianą miłością do ordynarnych żartów i częstych szant. Jeśli nie słyszałeś że jeden wcześniej, pozwól, że ci przedstawię Kapitan Edward kontynuuje: wysoka opowieść, która niekoniecznie jest zgodna z czasami, ale zamiast tego wybiera dodanie całej masy składników do garnka i nogi z drewna dla dobrej miary. Czy to jest pirat gra? No cóż, nie jestem pewien — ale to coś. To trybik z mnóstwem ruchomych części — okresowe zmiany, wątpliwe uzbrojenie, nietrafione komiczne efekty i struktura, którą myśleć działa dobrze pod własnym ciężarem. Ale znowu nie jestem pewien. Po zobaczeniu zbyt wielu pierdzących delfinów, po prostu nie jestem pewien, co o tym myśleć. Hej-ho!
Chciałbym sobie to wyobrazić Niebieski Slayer Gaming świetnie się bawiłem, budując scenki przerywnikowe i nagrywając głosy Kapitanie Edward. Jest w tym sporo młodzieńczego humoru, którego twórca używa, by rozwinąć swoje dzieło — takiego, jakiego można by się spodziewać na placu zabaw w drugiej klasie — pierdzenie, chichotanie i walić głowami o najtandetniejsze rzeczy, które dla doświadczonego ucznia nie miałyby żadnego sensu. A jednak, skoro komedia to kwestia subiektywna, nie mogę się zmusić, żeby to stłumić Kapitan Edward entuzjazm dla beznamiętnych żartów. To nie jest intelektualny gra pod każdym względem, i tak, jeśli to jeśli to pasza, która robi to za ciebie, to może powinieneś skierować swój skałkowy zamek gdzie indziej; to pierdzenie i studencki humor powodują wiatr pod spodem te żagle, przyjacielu.
Karabin skałkowy i pasza na bąki
Aby stwierdzić oczywiste, Kapitan Edward nie jest typowa strzelanka pierwszoosobowa o tematyce pirackiej à la Sea of Thieves. Jest trochę bardziej efekciarska niż to — można by rzec, dziecinna, ale mimo to równie zabawna. To gra, której przesłanie koncentruje się wokół tytułowego kapitana — przeskakującego w czasie awanturnika, który ma zdolność manewrowania w różnych okresach czasu i, cóż, robienia pirackich rzeczy. Czy jest fabuła? Być może, choć nadal nie jestem do końca pewien, biorąc pod uwagę, że większość gry rozgrywa się w szeregu przerywników filmowych, które oferują mało lub wcale kontekstu lub celu. Ale jak powiedziałem — żarty o pierdzeniu napędzają ten statek, więc nie mogę powiedzieć, że jestem aż tak zaskoczony brakiem punktów fabularnych.
Tam is trochę rozgrywki do pracy tutaj, co jest świetne. Jednak skłamałbym, gdybym powiedział, że Kapitan Edward jest gra-gra, i nie jest to wymówka, by wypełnić koszyk dziwnymi i cudownymi przerywnikami filmowymi, które przeciętny matoł bez wątpienia uznałby za zabawne po kilku kuflach grogu i paczce cytryn. I nie zrozumcie mnie źle, to robi przychodzi z własną marką momentów z przymrużeniem oka, ale jest to również gra, która rozkoszuje się własną głupotą i brakiem powagi, więc jest to niemal oczekiwane, żeby być uczciwym. Nie mówię, że jest przewidywalna, ale zawiera ten jednowymiarowy utwór humoru, który tylko wybrana grupa ludzi mogłaby polubić i z którego mogłaby się pośmiać. Ja, cóż, po prostu śmiałem się z tego, jak to wszystko było złe — ale myślę, że o to właśnie chodziło.
Czaszka i gołe kości
Wracając do Rozgrywka — ech, jest do przyjęcia, choć nic szczególnie wyjątkowego ani ekscytującego, dalekie od ożywczego. Świat, w którym się ślizgasz, jest niewiarygodnie barebones — szerokie otwarte obszary z niewielką ilością skomplikowanych funkcji lub bez nich, sort lub barebones — i tylko kilka wybranych rzeczy do zrobienia. Jest trochę walki (nawet nie zaczynaj mnie o tym) i garść zadań typu fetch, które głównie obejmują trochę eksploracji i pracy detektywistycznej. W większości jednak sama gra jest dość liniowa: porozmawiaj z jednym NPC, aby odblokować scenkę przerywnikową, a następnie przejdź do następnego, aby — zgadłeś —inne rytm „historii” i szansa na poprowadzenie narracji we właściwym kierunku.
Kapitan Edward nie może pochwalić się najbardziej spektakularną grafiką na świecie, ani nie zapewnia czystej jakości dźwięku, która podniosłaby poziom przeciętnej gry przygodowej klasy C. To projekt z pasji, jeśli już — pierwsza próba dewelopera, by stworzyć coś przy użyciu podstawowych zasobów silnika klasy podstawowej. Mimo to nie mogę nie podziwiać Blue Slayer Gaming za ich strzał w ciemno. Jest kilka dodatkowych punktów, właśnie tam.
Werdykt
Kapitan Edward przenosi mnie z powrotem do tych wczesnych Mod Gary'ego dni — epoka, którą napędzały wątpliwe pomysły, pozbawione struktury projekty piaskownicy, powielane zasoby i tandetna praca lektora. Przypuszczam, że gdy wszystko zostało powiedziane i zrobione, jest to dowód na to, że nawet najsłabsze gry mogą nadal będzie dużo zabawy. Oczywiście, nie jest to najlepsza gra na świecie, a jej humor nie zawsze trafił w sedno, ale nie oznacza to, że jego fani przed okresem dojrzewania nie będą nim zachwyceni.
Nie będę owijać w bawełnę i udawać, że Kapitan Edward pęka na prawej burcie ze wszystkimi charakterystycznymi skarbami pamiętnej gry o piratach, ponieważ z pewnością brakuje jej wielu ważnych elementów — wciągającej fabuły, dogłębnej rozgrywki i humoru, który jest zarówno spójny, jak i strawny, aby wymienić tylko kilka jej niedociągnięć. A jednak za tak niewielkie pieniądze, łapię się na tym, że myślę, że może, po prostu może, wystarczy, żeby na chwilę podsycić nastrój.
Jak wspomniałem wcześniej, Kapitan Edward nie jest tyle grą-grą, co raczej książką z komiksowymi szkicami. ma elementy rozgrywki, z pewnością, ale nie powiedziałbym, że jest to bardziej strzelanka pierwszoosobowa niż Souls-jak. Chodzi o to, że nie ma tu zbyt wiele do zagłębienia się w temat, więc jeśli uparcie chcesz rzucić się w wir pirackiej gry RPG z otwartym światem, to posłuchaj mojego ostrzeżenia, zanim założysz skałkowiec: ten statek Blue Slayer Games nie mógłby być dalej od morza. Jeśli potrafisz się z tym pogodzić, to może po prostu znajdziesz się w sytuacji, w której będziesz mógł cieszyć się kawałkiem...cokolwiek to jest.
Captain Edward Continues Recenzja (PC)
Thar ona wieje
Kapitan Edward nie jest tyle grą, co książką z żartami o pierdzeniu i beznamiętnymi tekstami. Nie zawsze trafia w sedno, ale kiedy już to robi, udaje mu się wydobyć bardzo potrzebny chichot.