Opinie
Recenzja Banishers: Ghosts of New Eden (PS5, Xbox Series X/S i PC)

Twórca Don't Nod nie jest obcy grom. Prawdopodobnie znasz ich najsłynniejsze dzieła: Life is Strange, Vampyr, Jusant i wiele innych. Wystarczy wspomnieć, że każda z tych gier miała wpływ na Banishers: Ghosts of New Eden. Przede wszystkim jednak Vampyr wywarł na nową grę znaczący wpływ, oferując fanom uderzające podobieństwa fabularne.
Ogólnie rzecz biorąc, Don't Nod ma solidną reputację dzięki tworzeniu wciągających opowieści. Tym razem wnoszą swoją wiedzę do narracji opartych na wyborach. Ciężar twoich wyborów i konsekwencji jest jednak znacznie większy Banishers: Ghosts of New Eden.
Czy to wystarczy, aby utrzymać intrygę od początku do końca? Jak z rozgrywką i walką? Jak wartościowe jest całe to doświadczenie? Dowiedzmy się w naszym Banishers: Ghosts of New Eden recenzji.
W nieznane
Akcja rozgrywa się w XVII wieku w kolonii w Nowej Anglii. Wygnańcy Antea Duarte i Red Mac Raith wyruszają na nieznane terytorium. Ich zawody stały się oczywiście drugą naturą: poszukiwanie duchów nawiedzających żywych i wysyłanie ich w zaświaty. Jednakże zostali wezwani przez poprzedniego współpracownika, aby pomogli oczyścić serce jego domu.
Duchy wędrują po tym miejscu, siejąc strach wśród żywych i wysysając siłę życiową, która napędza kolonię. W ten sposób sprawiają, że ich bliscy nie są w stanie kontynuować swojego życia. Po przybyciu na miejsce Antea i Red szybko dowiadują się, że tutejsze duchy nie są zwykłymi duchami, z którymi walczyli wcześniej. Wkrótce próba wygnania potężnego ducha prowadzi do przedwczesnej śmierci Antei.
Wszystko to jest gotowe, więc nie ma żadnych spoilerów ani nic takiego. To także kręgosłup napędzający wydarzenia, które następują w sposób niewyobrażalny dla ludzkiej wyobraźni. Wyobraź sobie taką sytuację: Antea, poza tym, że utrzymuje romantyczny związek z Redem, jest także jego mentorem w branży polowań na duchy. Wraz ze śmiercią Antei jej uczennica jest zmuszona przejąć płaszcz.
Zgadłeś. Twoim pierwszym zadaniem jest, w paskudnym zrządzeniu losu, wygnanie ducha Antei do zaświatów. Decyzja na początku wydaje się łatwa. Jeszcze nie zakochałeś się w dynamice między nimi. „To zupełnie w porządku”, Banishers: Ghosts of New Eden mówi: „Zawsze możesz później zmienić swoją decyzję.
Łamigłówka Monty'ego Halla
Chociaż problem Monty'ego Halla może być zagadką statystyczną, która daje troje drzwi, za którymi znajdują się dwie kozy i samochód, wybory, które nastąpią w grze, w żadnym stopniu nie opierają się na prawdopodobieństwie. Opierają się na ciągłym przeciąganiu liny między emocjami a moralnością.
OK, więc decydujesz, że chcesz zatrzymać swojego kochanka przy sobie trochę dłużej. Jak się okazuje, można je wskrzesić kosztem garstki ludzkich dusz. Albo to drugie. Gra daje Ci swobodę wyboru. Z czasem spotkasz wielu NPC-ów potrzebujących twoich umiejętności wypędzania. Prowadzi cię ścieżką dochodzeniową, aby znaleźć wskazówki i zebrać dowody.
Być może będziesz musiał przeprowadzić wywiad z danym duchem, a być może także ze stroną pogrążoną w żałobie – w pewnym sensie wysłuchaj jej wersji historii. Celem jest ustalenie przyczyny „niedokończonych spraw” ducha, gdyż duchy często z tego powodu pozostają w pobliżu. Być może zostali zabici i szukają sprawiedliwości. Być może w grę wchodzi głębsze zło. Dowiedz się o tym i zaproś wszystkie strony do ostatecznego rozliczenia.
Więc kto Dunnit?
Często przed tobą stoją trzy możliwości. Wygnać. Wspiąć się. Winić. Jeśli na przykład duch wyrządził zbyt wiele szkód żywym, możesz wygnać ich do „piekła”. Jeśli zasługują na spokój, możesz wznieść ich do, hmm, „nieba”. Jeśli jednak wina leży po stronie ludzkiej, możesz zrzucić na nią winę, wysysając ją z duszy i zwiększając tym samym szanse na powrót do życia Twojego kochanka, Antei.
Jakby ta trójka nie była wystarczająco wymagająca pod względem emocjonalnym, okazuje się, że Antea potrzebuje więcej niż garstki dusz, aby w pełni odzyskać życie. I tak, wcześniej pozornie wyraźne linie staną się szarymi obszarami, gdy dosłownie zatrzymasz grę, aby dokładnie przemyśleć swój następny ruch. Ledwo zarysowałem powierzchnię dylematu, jaki pojawia się w tej grze, a tematy kolonizacji, miłości, poświęcenia, rasy, fanatyzmu religijnego, straty i wielu innych przeplatają się w dojrzały sposób.
To piękno i twierdza, która podtrzymuje Banishers: Ghosts of New Eden, co daje mu ogromną porcję słów do wyrażenia. Ale co więcej, aktorstwo głosowe jest nienaganne, szczególnie w przypadku bohaterów Antei i Reda. Ich historia miłosna, czysto surowa i mroczna, pojawia się w sam raz na Walentynki i jest przykładem piękna relacji międzyludzkich (i, co dziwne, także fantastycznych duchów).
Spotkasz wielu NPC. Nie zwracaj uwagi na niezręczną synchronizację ust. Nie należy się też spodziewać standardowego modelowania postaci Triple-A. Ale szczerze przedstawiają swoje indywidualne historie i chwytają za serce przez cały czas. Przykładem narracji są oszałamiające klimatyczne scenerie z dobrze szczegółowymi środowiskami i ekspansywnym, półotwartym światem. Jest idealny, przynajmniej jeśli chodzi o narrację i scenerię.
Umrzyjcie, Duchy
A teraz walka… to znaczy, wszyscy to wiemy Vampyrwalki, najbliższy otwartemu gatunkowi RPG Wygnańcy: Duchy Nowego Edenu, nie była jego najmocniejszą stroną. To samo dotyczy tutaj. Walka nie jest tak dobra, jak narracja. Nie zrozum mnie źle. To też nie jest niesmaczne. Ale w walce brakuje tego ekscytującego czynnika, którego szukasz. Nie będziesz tęsknił za następującą sekwencją walki.
Banishers: Ghosts of New Eden przypomina God of WarPrzeciskanie się przez szczeliny również zostało tu zaimplementowane, ale odbiegam od tematu. Dopiero porównanie tych dwóch elementów ujawnia pęknięcia, zaczynając od otoczenia. Nie jest ono ani trochę tak fantastyczne, ani dynamiczne, jak można by się spodziewać. Co jednak bardziej drastyczne, walka sprawia wrażenie mozolnej.
Masz podstawowe ciężkie i lekkie ataki, a defensywa ogranicza się do zwykłych uników, blokowania i parowania. Wydaje się, że jest powtarzalny i nie ma w nim tak dogłębnych kombinacji God of War ma, to nawet zaczyna być męczące. Nie jestem w stanie określić, co dokładnie poszło nie tak.
Być może brak różnorodności broni i ekwipunku. Albo świst miecza podczas przebijania się przez wroga. Masz możliwość przełączania się między Redem, który jest bardziej fizycznym szermierzem, a Anteą, bardziej żywiołową wojowniczką, ale to przejście w trakcie walki wydaje się toporne.
Do lasu
Trzecia główna rozgrywka skupia się na eksploracji, która również staje się męcząca. Jest tu zalesiony, głównie do przemierzania i przeczesywania. Jasne, kilka scen wyróżnia się, ale nie na tyle, aby zmusić cię do zejścia z utartej ścieżki z własnej woli. Przedmioty, które zbierasz, również nie są atrakcyjne, często są ulepszeniami broni, którą już posiadasz.
Czy przy okazji mógłbym dodać, że wskazówki i dowody, które zbierasz w związku z badaniami nad zjawiskami paranormalnymi, wydają ci się nieprzyjemne? Przypomina to bardziej zaznaczanie pozycji na liście kontrolnej, gdzie gra w pewnym sensie kieruje cię w stronę znalezienia wskazówek. Zamiast tego rozgrywka śledcza umożliwi ci przeskanowanie otoczenia i zebranie informacji dla siebie. Różne „dochodzenia” wciąż przynoszą znakomite odkrycia, więc myślę, że to się liczy.
Werdykt
Tyle w temacie. Wygnańcy: Duch Nowego Edenu to przede wszystkim opowieść o walce z rozstaniem z ukochaną osobą, która, jak sądzę, spodoba się każdemu graczowi. Opowiada także porywającą narrację opartą na wyborach, która nieustannie podważa twoją moralność i wolę poświęcenia innych dla własnego dobra. Wybory nigdy nie są łatwe, często zatrzymują się na chwilę, aby zastanowić się nad ścieżką, którą chcesz podążać, i wciąż dają możliwość zmiany swoich uprawnień w dowolnym momencie. Co więcej, gra charakteryzuje się dużą powtarzalnością, pozwalającą odkryć wszystkie możliwe zakończenia, z wystarczającą liczbą zadań pobocznych, aby odpocząć.
Jednak pomimo wielu pochwał, jakie przyznajesz za umiejętność opowiadania historii Wygnańcy: Duch Nowego Edenu, walka i eksploracja pozostają rozczarowaniem. Nie zrozum mnie źle. Walka i eksploracja nie są wcale takie złe. To jest po prostu powolne i nieciekawe. Rozwój postaci mógł obejmować większą różnorodność umiejętności i nową broń do odblokowania. Przejście pomiędzy Redem a Anteą mogło przebiegać płynniej. Niektóre elementy walki wydają się niezgrabne, a poruszanie się po Nowym Edenie jest powolne. Biegałeś i często widziałeś to samo zalesione środowisko w kółko. Wkrótce gonisz za następującą historią, która musi wiele powiedzieć, że pomimo problemów możesz znaleźć grę Banishers: Ghosts of New Eden, nigdy nie staną się zbyt straszne, aby odciągnąć Cię od ogólnego doświadczenia.
fani Vampyr niewątpliwie powinien dać Banishers: Ghosts of New Eden próba. Jest wyraźnie lepszy pod względem opowiadania historii, grafiki i wydajności. Fani RPG akcjirównież odnajdzie coś wyjątkowego w zawiłej, głębokiej i mrocznej historii miłosnej Reda i Antei.
Recenzja Banishers: Ghosts of New Eden (PS5, Xbox Series X/S i PC)
Oferta walentynkowa: urocza, mroczna historia miłosna
W sam raz na Walentynki to urocza, ale mroczna historia miłosna, której nie możesz przegapić. Banishers: Ghosts of New Eden zabierze Cię w fascynującą podróż, która sprawdzi Twoją moralność. Rzuca na nas fascynujące tematy z XVII wieku i w centrum wydarzeń wplata walkę o pozwolenie ukochanej osobie odejść. Choć gra ma swoje problemy, zwłaszcza walkę i eksplorację, w niektórych momentach wydaje się powolna i męcząca, stanowi przykład czegoś wyjątkowego w swojej narracji, co warto sprawdzić osobiście.