stub Recenzja Final Fantasy 16: The Rising Tide (PS5) – czy warto kupić?
Kontakt z nami

Recenzje

Recenzja Final Fantasy 16: Przypływ Przypływu (PS5)

Zdjęcie awatara

Opublikowany

 on

Recenzja Final Fantasy 16: Przypływ

Trzeba podziwiać wysiłki Square Enix. Po pierwsze, zapewniają spektakularny efekt Final Fantasy 16 22 czerwca 2023 r. Niedługo potem ukazało się ich pierwsze DLC, Echa upadłych, wydany 7 grudnia 2023 r. I wreszcie drugie i ostatnie DLC, Wzbierający przypływ, 18 kwietnia 2024 r. Teraz fani Final Fantasy nie masz wymówki na nudne popołudnia z bogactwem treści. Nadany, Echa upadłych być może nie spełnił niektórych Twoich oczekiwań. Jej historia mogła być bardziej dogłębna i pod tym względem Wzbierający przypływ więcej niż to wynagradza. 

Zasadniczo oba DLC mają wymagania wstępne. Będziesz musiał ukończyć określone zadania poboczne, aby odblokować określonych towarzyszy drużyny niezbędnych do wyjścia z gry podstawowej. Również, póki możesz grać Final Fantasy 16 sam i nadal możesz doświadczyć pełnej historii, jaką oferuje gra podstawowa, pakiety DLC oferują więcej historii i zawartości dla graczy, którzy po prostu nie chcą jeszcze się żegnać. To powiedziawszy, jest Wzbierający przypływ Warto było? Oczywiście, że tak! Opiera się na i tak znakomitej walce i doświadczeniu światowym, byłoby całkowicie niedorzecznym, gdyby Square Enix poszło źle. 

Myślę więc, że pytanie brzmi, czy rozgrywka jest na tyle długa i mocna, że ​​warto ją wziąć na przejażdżkę. Cóż, dowiedzmy się w naszym Final Fantasy 16: Przypływ recenzji. 

Budzi się Eikon Wody

Clive, Joshua, Jill i Torgal

Pamiętacie zajawkę Lewiatana, którą nas zaprezentowano Final Fantasy 16? Gra ani razu nie udawała głębszego zagłębienia się w wodne Eikon. Okazuje się, że unikanie tematu Lewiatana opłaca się Wzbierający przypływ DLC, które koncentruje swoje wysiłki bojowe i fabularne niemal wyłącznie na kolosalnym wężu morskim. Fabuła właściwie zaczyna się płynnie od gry podstawowej. Clive wyrusza do Hideaway, przypominającej centrum bazy, którą możesz odwiedzać pomiędzy pełnymi akcji przygodami w Final Fantasy 16. Odbiera tajemniczy list od nieznanej grupy, który wysyła Clive'a i jego towarzyszy, Joshuę, Jill i Torgala, do niezbadanej, dobrze ukrytej, ale bardzo znanej krainy Mysidia. 

Mysidia to coś, co warto zobaczyć. Pokazuje szokująco czyste, błękitne niebo, które – choć pozornie małe – w znacznym stopniu zmienia Twoje wrażenia z eksploracji. Wyruszasz w podróż przez lśniące wody i rozległe wodospady, a także kroczysz pieszo pomiędzy bogatymi, zielonymi liśćmi. To wszystko jest tak zapierające dech w piersiach, że prawie chcesz poświęcić kilka minut, aby to wszystko odetchnąć, szczególnie w chwilach, gdy nie walczysz o życie. Wrogowie są podobni, ale dochodzą do tego nowi. Jak zawsze walka sprawia radość i choć często pozostajesz na uboczu, wspaniale jest podążać właściwą drogą i robić to, po co przybyłeś do Mysidii: ocalić Dominanta Lewiatana, „Zagubionego”.

Obsługiwana historia

Clive rozmawia z NPC

Podsumowując, na twoją niepodzielną uwagę czeka ciekawa historia do rozwikłania. Często będziesz spędzać czas w wiosce z tajemniczymi nowymi NPC, którzy pomagają zagłębić się w historię i budowanie świata. Będziesz wykonywać zadania związane z pobieraniem, które zapełnią twoją grę do około ośmiu godzin. Jednak mając tylko główną historię, na jej ukończenie można z łatwością spędzić mniej niż trzy godziny. I, hm, cóż, tak. To tyle, jeśli chodzi o tę historię: tajemnicza, pełna zwrotów akcji, których możesz się spodziewać lub nie, i całkowicie realny wątek, w którym można poznać tajemnice kryjące się za „przypływem”.

Oprócz historii istnieje często liniowe doświadczenie eksploracyjne. Wędrujesz utartymi ścieżkami, zbierając przedmioty kolekcjonerskie i zabijając wrogów. Powiem, że eksploracja nie ma prawie żadnych tajemnic do odkrycia ani zagadek do rozwiązania. Nie przeszkadza to jednak zbytnio tempu, ponieważ świat sam w sobie wystarczy, abyś mógł sięgnąć po więcej treści. Tymczasem NPC mają wspaniałe aktorstwo głosowe. Dostajesz także nowego towarzysza imprezy, Shulę, który również jest wodzem ludu Mysidian. Shula jest dość zabawna, stopniowo rozwija umiejętności i osobowość. Na początku jest ostrożna w stosunku do Clive'a, ale stopniowo zaczyna ufać i otwierać się bardziej w późniejszych etapach gry. Niestety Jill i do pewnego stopnia Joshua nie cieszą się taką samą troską i miłością. Można je było nawet wyciągnąć z DLC, nie tracąc przy tym zbyt wiele. 

Naostrz miecz

Clive, Joshua, Jill i Torgal walczą z bossem Żółwem w Final Fantasy 16: The Rising Tide

Pomijając eksplorację nowych terytoriów w świecie Valisthei, porozmawiajmy o walce. Trudność tutaj jest dość intensywna, nawet po osiągnięciu poziomu 50 i wyższego. Śmierć jest nieunikniona, szczególnie w wyczerpującej, ale jakże satysfakcjonującej i fantastycznej walce z ostatnim bossem przeciwko Lewiatanowi. Będziesz zabijać wrogów, dużych i małych, groteskowych i pięknych, ku pełnej satysfakcji gracza, dzięki szybkiemu i płynnemu sterowaniu. The Rising Tide koncentruje swoje wysiłki na wodnych mocach Eikona i Lewiatana, zapewniając nawet nową umiejętność na początku DLC. 

W mgnieniu oka będziesz rzucał tornada dystansowe i kule wodne przypominające strzelbę w pojedynczych i zgrupowanych wrogów. Możesz zdziesiątkować wielu wrogów na raz, strzelając z lewego ramienia armaty wodnej. Sama satysfakcja z umiejętności Lewiatana jest nie do opisania; musisz po prostu tego doświadczyć na własnej skórze. Żaden wróg, ani za daleko, ani za blisko, nie ucieknie przed twoim potężnym pistoletem na wodę, a animacje też są boskie. Oprócz umiejętności Lewiatana odblokowujesz jeszcze jednego nowego Eikona do wyposażenia, Ultimę, i dla dobra spoilera po prostu to zostawię: „Dodaje to niesamowitej głębi walce, choć nieco później, aby osiągnąć najlepszy efekt”. 

Twarda jak gwoździe zawartość końcowa

Chronometrażysta Final Fantasy 16: Przypływ

Nawet po pomyślnym ukończeniu głównego wątku fabularnego, zawartość końcowa będzie na Ciebie czekać. Powiedziałbym, że jest trudna jak skała, ze strukturą przypominającą roguelike, do której możesz wracać wielokrotnie. O nazwie „Brama Kairos” zasadniczo bierzesz udział w 20 etapach intensywnej punktacji, rankingów i unikalnych bitew z falami śmiercionośnych wrogów. Mówimy o globalnych rankingach, idealnym miejscu, aby naprawdę wystawić swoje umiejętności na próbę. To jak dotąd najlepszy sposób na pokazanie się swoimi umiejętnościami, stawiając czoła niemal każdemu typowi wroga z głównej gry. Po pięciu etapach staniesz twarzą w twarz z bossem i podniesiesz stawkę jeszcze wyżej.

Przede wszystkim Kairos Gate to mnóstwo frajdy do pokonania. Jednak nadal nie można tego porównać do bitwy z Lewiatanem. Już samo to jest wystarczającym powodem, aby to sprawdzić Wzbierający przypływ dla siebie. Możesz także wrócić, szczególnie dla tych, którzy ukończyli grę, którzy chcą przeczesać i sprawdzić wszystkie możliwe zadania poboczne. Cofanie się również nie będzie frustrujące, ponieważ zawsze możesz szybko podróżować jednym naciśnięciem przycisku. Brakuje niektórych z pierwszych zadań pobocznych, zwłaszcza tych, których nagrodą jest odblokowanie dostępu do sklepu lub Chocobo. Jednak te drugie są zdecydowanie mocniejsze i oferują ciekawe opcje odkrywania większej ilości historii i angażowania się w nią Wzbierający przypływoszałamiający świat. 

Echa upadłych mógł być doskonałym sposobem na przedłużenie czasu na przeciwstawienie się bogom. Ale Wzbierający przypływ traktuje swoje zadanie poważniej, oferując solidniejsze wrażenia i gigantyczne walki, które zapamiętasz po napisach. A teraz, pomimo Wzbierający przypływ będąc płatnym DLC, możesz zdobyć jedno i drugie Echa upadłych i Wzbierający przypływ dla obniżona cena.

Werdykt

wściekli Cyganie kontra Clive

To jest idealne Final Fantasy 16: Przypływ jest krótki i słodki. W niecałe trzy godziny możesz ukończyć główny wątek. W zależności oczywiście od twoich zainteresowań i umiejętności, możesz z łatwością wydłużyć ten czas do około ośmiu godzin. Trudno znaleźć zawartość wypełniacza, która znowu jest idealna. Jednak nadal nie możesz oprzeć się wrażeniu, że trochę więcej treści nie zaszkodzi. Mimo to, biorąc pod uwagę to, co jest obecnie, jest to całkowicie satysfakcjonujące doświadczenie. 

Po pierwsze, w końcu zmagasz się z wodną zdolnością Lewiatan oraz kolejnym nowym Eikonem, Ultimą. Obydwa drastycznie zmieniają rozgrywkę, tchnąc życie w to, co ostatecznie jest przedłużeniem walki Final Fantasy 16. Stawiasz czoła znajomym wrogom, ale wyruszasz także na odkrywanie nowych lochów, bossów, lokalizacji, zadań pobocznych i nie tylko. 

W rzeczy samej, Wzbierający przypływ wygląda oszałamiająco, oferując zmianę scenerii z czystym, błękitnym niebem i połyskującymi zielonymi liśćmi. Nie możesz powstrzymać się od chłonięcia tego wszystkiego, gdy jeździsz na Chocobo, mijając jego skomplikowaną naturę. 

Walka pozostaje tak błoga, jak pamiętasz, dzięki nowym mocom do opanowania. Twoja nowa umiejętność Lewiatan zmienia zasady gry. Wyposażasz go znacznie wcześniej i dziesiątkujesz wrogów, zarówno z bliska, jak i z daleka. Choć walka zaczyna się powoli, szybko nabiera tempa i trudności w późniejszych walkach z bossami i w końcowej fazie gry Kairos Gate. Popychasz się do granic możliwości, ponosząc o jedną porażkę za dużo razy, ale zawsze jesteś więcej niż szczęśliwy, że możesz dać sobie kolejną szansę. 

Być może jedynym zastrzeżeniem jest to, że ogólna rozgrywka może okazać się nieco płaska. Jednak trzeba o tym pamiętać Wzbierający przypływ to tylko DLC. To ramię większego Final Fantasy 16 korpus, idealny dla graczy, którzy po prostu nie mają dość przygód Clive'a.

Recenzja Final Fantasy 16: Przypływ Przypływu (PS5)

Od Valistei i dalej 

Pomijając ciekawość, jeśli po prostu nie masz dość Final Fantasy 16, koniecznie chwyć Final Fantasy 16: Przypływ DLC już dostępne na PlayStation 5. Pamiętacie Lewiatana? Cóż, to na nim skupia się całe DLC. Po raz pierwszy zmagasz się z wodną zdolnością Eikona Lewiatana i cieszysz się spektakularną walką z wielkim bossem przeciwko kolosalnemu wężowi. Pomimo kilku wpadek, Wzbierający przypływ pozostaje idealnym pożegnaniem, kończącym epickie przygody Clive'a znajomą, stylową walką i mnóstwem świeżej, nigdy wcześniej nie widzianej zawartości. 

Evans I. Karanja jest niezależnym pisarzem, który uwielbia pisać o wszelkich technologiach. Zawsze szuka ciekawych tematów i lubi pisać o grach wideo, kryptowalutach, blockchainie i nie tylko. Kiedy nie pisze, można go spotkać grającego w gry wideo lub oglądającego F1.